24 grudnia 2013

W domu



ŚPIEW NA WEJŚCIE
W: Ref. Spuśćcie rosę, niebiosa z góry, * a obłoki niech spuszczą * z deszczem Sprawiedliwego. * Niech się otworzy ziemia, * niech się otworzy ziemia * i zrodzi Zbawiciela.
K: 1. Niebiosa opowiadają chwałę Bogu, * a widnokrąg rozgłasza dzieła rąk Jego. * Ref.
K: 2. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, * jak była na początku i teraz, i zawsze i na wieki wieków. Amen. * Ref.

ŚPIEW MIĘDZYLEKCYJNY
W: Podnieście w górę bramy, szczyty wasze, * rozstąpcie się odwieczne drzwi. * Niech wnijdzie chwały Król, chwały Król. *
K: Któż godzien wstąpić na górę Pańską lub kto może stanąć na świętym miejscu Jego? * Człowiek rąk niewinnych i czystego serca.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
K: Alleluja, * W: alleluja *
K: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, * Błogosławionaś Ty między niewiastami. * W: Alleluja.

PRZYGOTOWANIE DARÓW
W: Ref. Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, * błogosławionaś Ty między niewiastami * i błogosławiony owoc żywota Twojego.
K: A Maryja rzekła do Anioła: * „Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?” * Ref.
KOMUNIA
W: Ref. Oto Panna pocznie i porodzi Syna, * i nazwą imię Jego Emanuel.
K: 1. Pobłogosławiłeś, Panie, ziemi Twojej, * wywiodłeś z niewoli ród Jakuba! * Ref.
K: 2. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, * jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen. * Ref.

WYJŚCIE
Oto Pan Bóg przyjdzie * z rzeszą świętych nam przybędzie * wielka światłość w dzień ów będzie * Alleluja, alleluja!

***

Dzisiaj poczułam się jak dziecko. Dosłownie. Jak dwunastolatka. A może dziesięć lat miałam? Nie pamietam, wiem tylko, że same chodziłyśmy na roraty. Na 6:30, przed szkołą jeszcze. (Czy dzisiaj dzieci poszłyby gdziekolwiek same? Czy poszłyby przed szkołą?) 

Tylko organista ma inną barwę głosu, ksiądz proboszcz już nie żyje. Poza tym te same śpiewy i melodie. Jak zawsze. 

Jestem w DOMU.

13 grudnia 2013

A mury rosną, rosną, rosną...


czy tak wiele się zmieniło od 1981...? ci sami ludzie rządzą i dzielą, teraz rękami swoich dzieci i wnuków
śmiejąc się szyderczo w twarz, głośniej niż kiedykolwiek

smutno

12 grudnia 2013

Co, założysz się...? :)

Nic tak nie działa na ludzi jak rywalizacja.
Założyłam się z mężem o to, kto pierwszy nauczy się pisać bezwzrokowo na klawiaturze.

Bezwrokowo czyli tak, że piszesz nie spoglądając zupełnie na klawiaturę. I piszesz poprawnie, nie jakieś "jacjciocaczkl;cjiocn ;jf" ;)


Piszę na komputerze bardzo szybko, koleżanka, która "się zna" była kiedyś zaszokowana, że można pisać tak szybko sześcioma palcami. Używam tylko kciuka, wskazującego i serdecznego, w obu rękach.

Do tej pory było to w zupełności wystarczające do mojej pracy, i tak podczas pisania największą część czasu zajmuje MYŚLENIE, co się chce napisać. Ale ostatnio podpatrzyłam, że koleżanka Annika, która pomaga mi w modyfikacji grafików zmian, nie ma żadnego poważnego wykształcenia i kiedyś pracowała nawet jako kierowca autobusu, pisze bezwzrokowo wszystkimi dziesięcioma palcami to mi tak zwany "gul" skoczył.

Przy pisaniu bezwzrokowym poza oczywistymi korzyściami jakimi jest prędkość pisania (przy dziesięciu palcach można pisać kilka razy szybciej!), o wiele mniej bolą nadgarstki (ręce opiera się o klawiaturę i nie trzena ich cały czas podnosić i wykręcać, żeby przycisnąć dalekie klawisze - do tego służą zewnętrzne palce!), a także pisze się o wiele ciszej. Nie trzeba bowiem walić w klawisz z dużej odległości, ręce spoczywają tuż nad klawiaturą, pisanie wygląda jak ... gra na pianinie... :)

Zapragnęłam posiąść tę umiejętność (może przyda się kiedyś jak będę się uczyć na pianinie, mam to na swojej tajnej liście marzeń)

Powiedziałam Amirowi, to opowiedział mi o swoim szefie, który podczas spotkania - w którym bierze czynny udział - robi na bieżąco notatki na komputerze i pół godziny po spotkaniu sformatowany elegancki plik jest juz w ich skrzynkach mailowych. Jemu też gul skacze wtedy.

Postanowiliśmy się nauczyć. No bo skoro taka Annika i Peter mogą, to MY NIE MOŻEMY??

Załadowaliśmy program. Dla wzmocnienia motywacji założyliśmy się o 1000 koron. Ale nie ustaliliśmy dokładnych kryteriów, chyba nikt z nas nie wierzył, że naprawdę będziemy siedzieć i klepać :P
Ale zaczęliśmy!

Czas ustalić zasady konkursu.

Program zaczyna naukę od nauczenia człowieka, który palec ma być używany do którego klawisza, nawet kolorkami to zaznaczyli. Na ekranie zawsze jest podpowiedź, chodzi o to, by zawsze patrzeć na ekran, nie na klawiaturę, by wyczuć swoje palce, by instynktownie wiedzieć który przycisnąć. Oczywiście, trzeba sobie na początku dobrze ułożyć dłonie, by palce wskazujące były nad F i J.


I jedziemy z koksem, najpierw ASDF i JKL;

potem dochodzi E i I, potem kolejne. Nie doszłam jeszcze do żadnych kombinacji (alt, shift), to zdecydowanie poziom zaawansowany.

Pierwszy problem jaki się wyłonił to JĘZYK KLAWIATURY. Moje komputery używają klawiatury angielskiej (UK), szwedzkiej i polskiej, a klawiatura fizyczna jest polska. Zasadnicza część znaków klawiatury jest taka sama w tych wszystkich językach (uff), ale różne są peryferie, zwłaszcza w prawej ręce. Szwedzi dodali sobie swoje ö, ä, å, gdzie indziej jest zatem cudzysłów, apostrof, myślnik czy podkreślnik.

Postanowiłam nauczyć się klawiatury angielskiej bo jest bliska tej polskiej, po szwedzku i tak niewiele piszę :P co oczywiście utrudnia nieco trenowanie w pracy, bo tam moja klawiatura fizyczna jest szwedzka. Jednakże pamietam wszystkie znaki z polskiej, dam radę.

No to ćwiczę. Jak dojdę do wprawy to post na blogu będzie pojawiał się codziennie, nie nadążycie czytać :)

Jestem po dwóch lekcjach. Więc zapragnęłam zacząć pisać maile w pracy bezwzrokowo... I póki co piszę je z dziesięć razy wolniej niż poprzednio... dobrze, że mamy luźniejszy okres i mogę... Zobaczymy czy wystarczy mi zapału, są sytuacje kiedy nie można sobie pozwolić na dukowanie  i wtedy gapię się w klawiaturę jak sroka w gnat (a potem podnoszę wzrok i okazuje się, że CAPS LOCK się wcisnął na poczatku... dobrze, że opanowałam Łorda i wiem jak zmienić wielkość tekstu bez przepisywania go...).

Notabene taka umiejętność jak ta powinna być bezwzglęnie uczona w szkołach podstawowych. Może ulokowaliby trochę tych milionów przeznaczonych na programy genderowe w coś, co akurat ludziom by się bardzo przydało...

9 grudnia 2013

Maszyna

Wczoraj, czytamy wieczorem.

- Ruszyła maszyna po szynach o....
- co to jest maszyna? - Kamyczek wpada mi w słowo.

Ach. Uwielbiam jak mój niemal czteroletni syn realizuje ten stereotyp, no lovciam* po prostu.

Zatem wyjaśniam... (jak to powiedzieć na poziomie czterolatka?)
Że to takie urządzenie, które ma różne elementy, gdzie zachodzi jakaś praca, na przykład coś się rusza, albo zmienia, albo przepływa informacja. Często ma silnik albo baterię. Ale nie musi.

Na przykład lokomotywa to maszyna. Samochód to maszyna. Dźwig to maszyna. O, koparka, maszyna jak malowanie. Ale klocki to nie maszyna, nie pracują, prawda?

Kami prycha śmiechem i wpada mi w słowo:
- Nieeeeee. Tatuś to też nie maszyna, prawda?

No serce rośnie :)

Kami dodaje:
- Bo robot to maszyna, tatuś nie jest robotem!

(dobrze, że dodał, myślałam, że o tę pracę mu chodzi :P )

A potem bawiliśmy się w zgadywanki.
- Samolot to maszyna czy nie?
- wałek do roti to maszyna czy nie?
- młotek to maszyna?
- Kami to maszyna czy nie?

Przy każdym NIE parskał śmiechem, tak jakby sobie wyobrażał wałek z silnikiem czy coś. A jak mówiłam, że nie wiem o co zapytać, bo przecież on już wszystko wie, to mi do ucha podpowiadał.

- Mamusiu, zapytaj o helikopter.

I tak ze 20 minut. Ubaw po pachy.


*zasłyszałam ostatnio na fejsbuku, nie mogłam przestać się śmiać z tego jak ludzie spolszczają angielski... aż zaczęłam używać :P (spolszczam jeszcze tylko te określenia, z których szydzę, jak dżender, na przykład... albo ajfon, którym bezmyślnie podnieca się pół świata). Wybaczcie, poza tym należę raczej do purystów językowych.

8 grudnia 2013

Dżender Srender

No nie mogę nie napisać tego posta mieszkając w Skandynawii, nie mogę :)

Ostatnio to popularny temat w polskich mediach, co czyni mój wpis bardzo trudnym. Tyle już napisano, czy można coś dodać. Pewnie nie, zakładając oczywiście, że ktoś nie ogranicza się do alarmujących notek na prawicowych portalach. Pomijam ekscesy napalonych fanatyków, czy to w Argentynie, czy w Polsce, to zwykłe huligaństwo moim zdaniem. Taka nowa rewolucja obyczajowa. Pytanie kiedy minie...

Wyjaśnijmy może trochę. Na czym polega owa moda?

Otóż na twierdzeniu - HIPOTEZIE - że to warunki wychowania budują to, kim jesteśmy, w tak wielkim stopniu, że odpowiednio wpływając na to można wykształcić takiego człowieka, jakiego się chce.

Moda ta oczywiście gromi tzw STEREOTYPY, które do tej pory nazywano normami, jako coś, co uniemożliwia ulepienie właściwego człowieczka z tej kupki plastycznej gliny jaką jest w momencie urodzenia. Stereotyp to taka nowomowa, któa ma obrzydzić nam naturę.

W polskich warunkach przykładem owej mody jest program "Równościowe przedszkole" ze swoim hasłem "płeć nie ogranicza mnie"... tja... od razu po tym motto widać, ze temat ugryziony "od d** strony". Czytaj dalej.

Moda ta nie przeprowadza żadnych naukowych badań, okazując się być niczym innym jak IDEOLOGIĄ, hipotezą właśnie, a dostępne naukowe badania ignoruje w sposób wyjątkowo nonszalancki. Przecież w dobie internetu niemal nic się nie ukryje, nawet jeśli św. internet cenzuruje i indeksuje w taki sposób, żeby pewnych rzeczy nie dało sie znaleźć (w czym przewodzi guru gugle). Ale nie ukryje się, bo ludzię są tak powiązani jak nigdy dotąd i wymieniają informacje z prędkością światła.

Ostatnio krąży po polskim internecie norweski filmik z serii PRANIE MÓZGU. Jego autorem jest Harald Eia i jest to pierwszy z serii filmów na podobny temat (ciekawe, ze filmik pochodzi z 2010, do szerokiwgo świata przebił się 3 lata po emisji!). Polskojęzyczna wersja dostępna jest tu. W skrócie można to podsumować tak: teorie, jakie snują i popularyzuję "naukowcy" i "socjologowie" norwescy nijak się mają do faktów. Chciałoby się dodać: tym gorzej dla faktów. Bo taki jest właśnie klimat dzisiejszych mediów, dzisiejszej lewicującej sceny politycznej. Wszystko ma być po równo, mamy takie same brzuchy, ale jak widać z filmów każdy z nas ma geny i tak silne korzenie "biologiczne", że żadna ideologia tego nie zmieni.

Otóż lata rzetelnych badań naukowych dowodzą jednoznacznie, że biologiczny czynnik (genetyczny) jest odpowiedzialny za całą sferę zainteresowań, osobowość, charakter człowieka. Że nie da się przebrać chłopczyka od początku w sukienkę i wmówić mu, że może być dziewczynką. Ogromny procent chłopców będzie miał zainteresowania "mechaniczne", a ogromny procent dziewczynek - "społeczne". Harald Eia podszedł do tematu nieco bardziej przystępnie, a mianowicie poszedł do fabryki (kopalni?) i zadał pytanie jej pracownikom podczas lanczu w kantynie: "ile jest wśród was kobiet?". Rozległ się śmiech na sali...

Potem poszedł do szpitala i zadał to samo pytanie pielęgniarkom. Usłyszał: "mężczyźnie nie nadają się do tego zawodu, bardzo krótko wytrzymują. My lubimy rozmawiać z ludźmi, wysłuchać ich"

Paradoks gender, którego nie mogą zrozumieć ci norwescy "badacze" (w cudzysłowie, gdyż oni niczego nie badają, oni szukają potwierdzeń swoich hipotez i ich nie znajdują) polega na tym, że w najbardziej sfeminizowanych krajach na świecie, w Skandynawii, o wiele więcej kobiet i mężczyzn realizuje ten znienawidzony stereotyp niż w innych krajach, gdzie rola kobiety jest pojmowana zgoła inaczej niż u nas. Otóż naukowcy, którzy rzeczywiście prowadzą badania wiedzą od razu dlaczego tak jest. Po prostu, gdy człowiek ma pełną wolność wyboru, i może zostać kim chce, to wybierze według swoich zainteresowań i predyspozycji! To dlatego w Indiach tyle dziewcząt wybiera kierynki techniczne, wiedzą, że jako programistki znajdą pracę i wyżywią rodzinę. W Norwegii czy Szwecji wyżywią ją będąc przedszkolankami czy pielęgniarkami.

Nikonow w swojej książce "Koniec feminizmu" wskazał wiele statystyk, które potwierdzają tę biologiczną prawidłowość. Ten stereotyp.
Pani profesor Camilla Benbow z uniwersytetu stanowego w Iowa (...) przeprowdziła badanie aktywności mózgu chłopców w porównaniu z dziewczynkami. Wszystkie pomiary związane były z badaniami problemu orientacji przestrzennej - określaniem kształtu przedmiotów, zestawianiem obiektów trójwymiarowych z ich planami, obracaniem w myślach obiektów dwu- i trójwymiarowych, uprzedzającym śledzeniem celów ruchomych...Oto rezultat eksperymentów: już w czwartym roku życia różnica między chłopcami a dziewczynkami wynosiła 4:1 na korzyść... wiadomo kogo. Na dodatek rezultaty najzdolniejszych dziewczynek były gorsze niż rezultaty najsłabszych chłopców. Eksperyment Benbow, związany z badanim uzdolnień matematycznych, wykazał, że liczba chłopców uzdolnionych matematycznie przewyższała liczbę dziewczynek w relacji 13:1.
(...)
Najbardziej imponujące wyniki osiagnęli mężczyźni w testach z labiryntami: 92 procent pozytywnych wyników u mężczyzn i ... 8 procent u kobiet.
(...)
Chłopcy i mężczyźni interesują się rzeczami, dziewczynki ludźmi. Dziewczynki i kobiety rozmawiają między sobą o relacjach. Chłopcy i mężczyźni - o charakterystykach technicznych i algorytmach.
(str. 323-325) 
Stereotyp, jak sugerują dżenderowcy? Nie, natura!!!
Feministyczna propaganda zmusza kobiety do "łamania stereotypu" i podejmujmowanie kształcenia na męskich specjalnościach. I co z tego wychodzi? Według danych Brytyjskiego Związku Architektów na specjalność "architektura" trafia tyle samo dziewczyn co chłopców, jednak w zawodzie pozostają niemal sami mężczyźni. Wśród czynnych architektów jest jedynie 9 procent kobiet.
(str. 328)
Filmy norweskiego komika, który okazał się być tak naprawdę socjologiem z wykształcenia, zrobiły furorę i ponoć wywołały burzę dyskusji. A nawet przyczyniły się do zamknięcia instytutu, który w filmie tak się skompromitował. Nie wiem, nie śledziłam tego, ale jakoś nie wierzę do końca. Jeśli zamknęli jeden to na pewno otworzyli gdzieś inny. W przyrodzie nic nie ginie, lewica nie odpuści. Bo to wszystko żeruje na ludzkich kompleksach, a raczej... kobiecych kompleksach (tu Nikonow bardzo pięknie rozwija temat, polecam! Nie będę cytować wszystkiego...). Sam fakt słabszych wyników w matymie w żaden sposób nie odejmuje mi wartości jako człowiekowi, próba urawniłowki to próba wmówienia, że tak jest! Jak widać, to feminizm odejmuje kobiecie wartość, bo porównuje ją z mężczyzną w jednym tylko aspekcie - ZAWÓD - a przecież życie to nie tylko praca... bez matek nie ma ludzkości! A bez mężczyzn nie byłoby naszego technicznego świata i jego organizacji - nad nami latają boeingi, z sufitu oświetla nas edison, na elektrycznej kuchni jedzenie podgrzewa faraday, w gniazdku tkwi bell, umożliwiający rozmowy na odległość, na parkingu stoi ford z dieslem,  w pokoju nadaje mozarta wielozakresowy marconi, w szafie wisi sukienka versace, ostebnowana na singerze... gdzie nie spojrzysz przykłady męskiego "ucisku kobiet" (za Nikonowem, str. 208-209)

Władzom tego świata w to graj. Hasło "równość" pozwala skutecznie budować durne społeczeństwo, wyrównane "w dół". Matematyka w szkole ma mieć taki poziom, żeby kobiety nie czuły się gorsze, a chłopcy nie mogli wzlecieć, na przykład. Chłopców trzeba wykastrować ubierając ich w sukieneczki, nie będą podskakiwać. Można kneblować patriarchalne "religie" i skutecznie odżegnać się od "historii". Jak to było? Zabrać ludziom historię to pozbawić ich tożsamości...

Tak, wychowanie może sporo zaburzyć. Ale natury nie zmieni. I to jest ta dobra wiadomość z tego posta :) Rewers monety stereotyp to po prostu natura. Jak byśmy nie wmawiali kobiecie, że może robić to samo co facet, niemal zawsze się podda i zapragnie być matką i żoną. A chłopcu - że może być jak kobieta - i rzeczywiście mu się da ten wybór to on i tak wybierze to, co ma w genach.

Mój ma kosiarki, koparki i dźwigi. Na wszystkich trzech dźwigach, które ma, wiesza wszystko co znajdzie. Łączy i tworzy maszyny. Eksperymentuje. Segreguje. Rozkminia. Opanował wszystkie modele telefonów, jakie mamy w domu, ma też kolekcję swoich męskich gadżetów. Nie przywiązuje się do samochodzików i nie tuli ich - jak to ponoć robią dziewczynki, którym dać do zabawy samochód. W sklepach konsekwentnie ignoruje lalki i misie, zawsze leci do półki z maszynami...


Na koniec dodam, że w kolejnym filmie z serii "Pranie Mózgu" Harald pokazuje jak mizerny wpływ na edukację czy zdolności ma wykształcenie i wysiłki rodziców, którzy wychowują dziecko. Badano rodziców biologicznych i adopcyjnych. Jedyna silna korelacja z talentami i wynikami szkolnymi była związana z ... genami. Dlatego dzieci zdolnych rodziców są zdolne, a dzieci tych uzależnionych łatwiej wpadaja w uzależnienia. To nie wpływ wychowania, to BIOLOGIA. Ale nie chcę wkraczać w nowy temat, może następnym razem (bo mam też inne ciekawe dane na ten temat) tylko spuentować, że żadne ideologie dżender nie zmienią natury w żaden sposób. Myślę, że można się zrelaksować trochę. Ale tylko trochę, bo ideologia gender w praktyce może zruinować życie normalnego dziecka... Nie zmieni jego natury, ale spowoduje frustrację i przykrości.

No i z kneblem na ustach trudno się człowiekowi relaksuje...

Już izraelskie eksperymenty kibucowe (od lat 60-tych!) pokazały porażkę tej ideologii. Dzieci wychowywane w oderwaniu od rodziców, w komunach, gdzie pozbawiano je płci i wszystkim kazano ubierać się tak samo, nosić takei same fryzury i wykonywać te same czynności (zabawa lalkami, pranie, szycie, rozmowy), gdzie piętnowano sterotypy "chłopaki nie płaczą" - nikt nie miał płakać, albo wszyscy mieli płakać tak samo - te dzieci i tak wyszly na ludzi "stereotypowych". Chłopcy byli bardziej agresywni i walczyli miedzy sobą o dominację, a dziewczynki wspólpracowały i szukały rozwiazań w sytuacjach konfliktowych. Chłopcy studiowali potem nauki inżynieryjne, a dziewczynki zostawaly nauczycielkami i pielęgniarkami. Nawet likwidacja więzi dziecko-matka nie zmieniła żadnych preferencji, za to uczyniła spustoszenie emocjonalne u wszystkich... (z relacji Alana i Barbary Pilz i wnioski z książki "Byliśmy Przyszłością"). W swojej biologiczności człowiek nie jest pustą szklanką, do której można włożyć różne rzeczy i w wyniku tego otrzymać różne przedmioty. Zawartość wyleje się w którymś momencie, albo ktoś ją wyjmie, a szklanka pozostanie szklanką. Choć pewne wlane do niej płyny mogą ją zniszczyć lub zabrudzić...

Mimo to dalej się brnie w ten chłam, DLACZEGO??

Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze - głosi ludowa mądrość. Przepraszam, stereotyp...

Tak, nastąpi kiedyś moment kiedy Prawda będzie głoszona już tylko w drugim obiegu, może nawet gugle nie wyszuka więcej hasła Hjernevask, bo polityczna poprawność nie pozwoli sprzeciwaić się ideologiom, które są niczym innym niż polityką. Ale czyż nie taka jest natura Prawdy i ojca kłamstwa od samego początku dziejów świata...?

3 grudnia 2013

W naszych ciemnościach...


Uwielbiam adwent w Szwecji. "Nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło". To o Szwecji chyba napisano ;) Listopadowe ciemności są przygnębiające, jest zimno i mokro, no BUKA. W tym roku nie było źle, przyznam, ale pod koniec zaczęło się robić całkiem jak w "Listopadzie w dolinie Muminków": słota i wichura.

I przychodzi początek grudnia. Nawet media określają ten dzień "första advent" czyli "pierwsza niedziela adwentu". Po prostu każdy wie, że teraz zaczyna się nowy okres.

W każdym sklepie dekoracje, świeczniki na 4 świece, świeczniki i lampki na okna. Stojące lub wiszące (ponoć w starych domach zawsze nad oknem jest kontakt), różne materiały i kształty, ale wyróżnia się ljustake (świecznik trójkątny) i gwiazda. Jakby z Betlejem...

Piękna ta tradycja z przyozdabianiem okien. Może kiedyś przyjmie się w Polsce, warto te dobre tradycje też przejmować. Jak widać nie ja jedna tak myślę, znalazłam niedawno ciekawy blog, może czegoś się dowiem o Szwecji :)



Zauważyłam, że w Polsce i większości zachodniego świata adwent kręci się wokół jedzenia na wigilię (już teraz kup szynkę czy grzyby! promocja!!! już pieczemy pierniki, musza zmięknąć!) i prezentów bożonarodzeniowych. Tu oczywiście też, ale bardzo silna jest ta tradycja ADWENTU, czyli CZEKANIA. Co tydzień zapalamy kolejną świeczkę. Organizujemy adwentowe koncerty i przedstawienia. Nie śpiewamy jeszcze kolęd. Dopiero przygotowujemy się przecież na Boże Narodzenie.

Niestety, wraz z "postępem" dochodzi do patologii z tym związanych. Pisałam rok temu już - szkoły mogą obchodzić adwent, robić spotkanie w kościele, ale nie wolno im wspomnieć imienia Jezus. Widać, że tylko o komercję i światełka chodzi, że feminizm i polityczna poprawność wyprały ludziom mózgi. O tym też będzie, oddzielnie, bo mam coś do napisania na ten temat.

Mimo wszystko, jeśli w duszy człowiek czeka, to takie światełka i klimat bardzo pomagają. I za to jestem wdzieczna Szwecji. Że wychodzę wieczorem z domu i wszystkie okna mrugają. Jest nadzieja! Światło, nawet najmniejsze, zawsze pokonuje ciemność. Nawet bezmyślne lampeczki powodują drżenie duszy prawdziwie czekającej na Spotkanie.

Nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło prawdziwe Światło, jestem o tym przekonana.



Wracamy do domu z przedszkola.

- Patrz, Kami, jak ładnie, tyle swiatełek w oknach
- Tak i teraz przyjdzie Mikołaj.
- No jeszcze nie dzisiaj.

- Tak, wiem, dopiero szóstego OGRUDNIA.

Niech mu gwiazdka przyświeca :P


1 grudnia 2013

Bal Wszystkich Świętych

Dwa tygodnie temu, w sumie przed kilkoma wydarzeniami opisanymi niedawno na blogu odbył się "na parafii" bal dla dzieci. Nie wiem czy jako spóźnione helołin, u nas nie obchodzone, czy jako listopadowa atrakcja, której każdy potrzebuje (w listopadzie jest najmniej światła w całym roku, w grudniu zapalamy już światełka w oknach, a w listopadzie jest po prostu ciemno i ponuro). Tak czy owak bawiło się mnóstwo dzieci, polskich dzieci dodam, a nasz zespół animował śpiewy.

Taki duży, taki mały może świętym być,
Taki gruby, taki chudy może świętym być
Taki ja i taki ty może świętym być...

Każde dziecko było przebrane za jakiegoś świętego. Jedna katechetka szalała jako Matka Teresa z Kalkuty, gdyby nie jej wzrost dałabym się nabrać, taki świetny strój miała :) Podczas balu niektórych świętych przyponiano publicznie, były krótkie rozmowy z dziećmi, a potem zabawy nawiązujące do tej postaci. Czyli pociąg przy świętym Krzystofie (patronie kierowców i kolejarzy) albo strzelanie goli przy patronie sportowców św. Hubercie. Przedni pomysł. I nigdy się nie wyczerpie, bo mamy tylu świętych, co roku można innych przywołać :)

Wszystko wyszło naprawdę fajnie, żałowałam tylko, że Kamyczek nie mógł być. Matka zajęta, kto by pilnował :/ Ma nadzieję, że za rok będzie podobny bal i Kami przyjdzie z tatusiem. Musimy popracować na polskim.

Tutaj link do zdjęć z balu naszego webmastera Jana Martina Ogrodnika, a tu kilka fotek zespołu, które dostaliśmy od niego.









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...