Tegoroczna Wielkanoc to było wyjątkowe doświadczenie życia i śmierci.
W Wielką Środę wieczorem dotarła do nas smutna wieść z Pakistanu - umarł tato mojego męża. Przez jedną noc wahał się czy lecieć na pogrzeb. Ale ceny kosmiczne w okresie świąt.
Nie poleciał. Nie wiem ile go kosztowała ta decyzja, bo przez pierwsze dwa dni nie chciał o tym mówić.
Teść miał zawał i nie udało się go uratować. Ponoć ambulans, który przyjechał, to nie był ambulans tylko jakaś riksza, o takich luksusach jak tlen można w ogóle zapomnieć. Nie przeżył. W ciągu 24 godzin powinno się go pochować, początkowo ileś osób z rozsianej po całym świecie rodziny wahało się czy lecieć na pogrzeb. Nikt w końcu nie zdecydował się - pogrzeb odbył się w Wielki Piątek...
Nigdy nie poznałam teścia, nawet przez telefon nie rozmawialiśmy. Był bardzo wyalienowany z rodziny - a może to raczej rodzina odcięła się od niego. Albo oba na raz. Teść wiele lat pracował "na zachodzie" i wrócił do domu jak dzieci były już dorosłe, a nawet wyemigrowane. Nie zbudowali relacji.
Wiadomość o nagłej i nieoczekiwanej śmierci poruszyła jednak kamienie w sercach. Może właśnie dlatego, że odczuli jak bardzo to wszystko było nie tak i jak bardzo nie da się tego naprawić. Za dużo dumy z obu stron. Pakistan w ogóle słynie z dumy. Duma to chyba najgorszy z siedmiu grzechów głównych, naprawdę zabija... W tamtym rejonie nawet dosłownie (każdy chyba słyszał o "honorowych zabójstwach"). W naszej rodzinie tylko duchowo.
Pomimo tego, że nie jestem w tym w środku, całe Triduum Paschalne nabrało dla mnie takiego bardziej dotykalnego wymiaru. Dotknęłam śmieci.
Ale i dotknęłam życia. Dzięki nieustannej obecności u nas brata męża, który wraz z nim dyskutował ten temat i omawiał strategię na odbudowanie rodziny, były to też święta bardzo rodzinne. Spędziliśmy razem dużo czasu i to był - paradoksalnie - bardzo dobry czas. Spacery, jedzenie i rozmowy. Tylko tyle. Aż tyle. Pierwszy raz tyle piekłam na święta, ale wcale nie było za dużo. Takie umieranie zbliża ludzi i trzeba wtedy coś postawić na stole...
P.S. To miał być wpis bardziej kulinarny, ale jakoś zeszło to na plan dalszy... Więc na szybko:
Przepis na sernik: http://polskapakistansverige.blogspot.se/2013/01/sernik-anny.html
(spód z pokruszonych digestiveów z masłem, ok 400 g ciastek na 200 g masła, na dużą blachę lub dwie małe, polewa czekoladowa to 150 g roztopione czekolady gorzkiej z ok 100 ml śmietanki, a drugi sernik pokryty frużeliną, według tego przepisu)
Przepis na babę: http://www.crustanddust.pl/2015/04/wielkanocna-baba-drozdzowa.html
Przepis na pasztet: http://barbaramariawkuchni.blogspot.se/2015/04/pasztet-z-indyka-ze-sliwkami.html
Wszystkie przepisy gorąco polecam, zwłaszcza ten na serniek. Nigdy mnie nie zawiódł!
Przede wszystkim wyrazy współczucia, choć właśnie takie najsmutniejsze chwile czasem zbliżają....
OdpowiedzUsuńA wypieki wyglądają smakowicie :)
Dziękuję!
Usuńwypieki były susper-mega-hiper-smakowite, zwłaszcza serniki
baby dokończyłam dzisiaj, po 5 dniach dalej miękkie i pyszne (w worku trzymane!)
Bardzo przykra informacja...
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia...
...i tak myślę,że decyzje o byciu/nie byciu na pogrzebie zostają w nas do końca życia... Może dlatego że są nieodwołalne...
Dziekuję, Kasiu
Usuńw sumie to nie tylko o pogrzeb chodzi ale ostatnie ileś lat życia, kiedy się nie pojechało do Poakistanu a można było... już za późno
Mocne!
OdpowiedzUsuńPan Bóg potrafi z wszystkiego wyprowadzić dobro.
Teść pewnie cieszył się patrząc na rozmawiających synów, że chcą zrobić to, czego on nigdy nie zrobił...Wydaje mi się, że lepiej go nie mogli pożegnać.
Wyrazy współczucia dla Was, Olu
Dziękujemy
UsuńCzy teść patrzy to nie wiem, ale też miałam takie skojarzenie... że nigdy nie zobaczył swoich wnuków, może teraz...?
w każdym razie odmawiam za niego koronkę, w końcu nie poznał Jezusa za życia (przynajmniej nic o tym nie wiem), a było ono dość ciężkie
Nie wiem, co powiedzieć, Olu. Bardzo współczuję. Masz rację, taka "duma" może niszczyć.
OdpowiedzUsuńdziękuję
Usuńtaka duma zawsze niszczy
Czcigodna Olu
OdpowiedzUsuńWybacz tak późną wizytę - problemy zdrowotne.
Kondolencji nie za bardzo umiem składać. Może dlatego, że gdy je odbierałem po śmierci ojca a potem mamy, zdałem sobie sprawę, jak trudno w takich przypadkach powiedzieć coś z sensem. Po prostu wydaje mi się, że rozumiem, co czujecie.
Zechciej zajrzeć do poczty.
Pozdrawiam serdecznie.
dziękuję
Usuńpozdrawiam serdecznie!