4 kwietnia 2015

Mimo wszystko

Ostatnio często bywam na szwedzkich mszach. Przełamuję się. Umieram.

To będzie wpis trochę teczniczny, nie każdy zrozumie. Ale muszę to wypowiedzieć.

Na wstępie małe zastrzeźenie - naprawdę nie jestem jakimś betonem, przez wiele lat brałam udział w mszach harcerskich, oazowych, rekolekcyjnych, odnowowych, parafialnych, dominikańskich... Wiele rozumiem i zniosę, muzycznie też, ale nie dzierżę partactwa i ignorancji. To uwłacza godności Sakramentu, ale także przeszkadza nam ludziom mieć właściwą relację z Najwyższym. Owszem, jest bliskim Bogiem - ale nie kolesiem od piwa.

Zaraz wyjaśnię.

Zaczynam rozumieć szwedzki liturgiczny język, ale są rzeczy, których - jak dla mnie - zrozumieć się nie da... I nie mają nic wspólnego z językiem. Są rzeczy piękne i są strasznie szkaradne. Jestem zdezorientowana.

Muszę przyznać, że jedna rzecz podoba mi się bardzo w tym szwedzkim kościele katolickim, a mianowicie to, że szwedzcy kapłani potrafią śpiewać wszystkie części stałe, Gloria i Credo po łacinie i że dość często to robią. Cały kościół się wtedy włącza, co jest bardzo piękne, wzruszające i uroczyste. W Wielki Piątek trzech kantorów odśpiewało Pasję wg Św. Jana i było bardzo wzniośle, jak nigdy (nasz przeor to niezły tenor!), a dzisiaj w nocy - Lumen Christi! Deo Gratias!. W kościele, do którego chodzę, co tydzień są msze trydenckie, ale to, co opiszę dotyczy NOMu, czyli mszy posoborowej, którą wszyscy znamy.


Ale cała reszta...

Tutaj w Szwecji doświadczam wyjątkowego niechlujstwa w celebrowaniu Eucharystii. Procesja z darami, jaką wczoraj widziałam w Lund, to śmiech na sali. Nikt nie przygotował darów na stoliku przy drzwiach - tuż przez procesją kapłan stojący przed ołtarzem wręczył je wyznaczonym wcześniej ludziom, by zrobili rundkę po kościele i ... przynieśli dary w procesji do tego kapłana... Nawet kadzidło i pokaźna służba liturgiczna nie czyni tutejszej liturgii tak wzniosłą jak zwykła niedzielna msza u polskich dominikanów... Wszystko robią jakoś tak zwyczajnie, bez patosu, bez piękna liturgii.... no koleś od piwa normalnie :/

Bardzo negatywnie odbieram to, że jest wiele momentów mszy świętej, kiedy ludzie nie wiedzą jak się zachowywać. Nie mówię tu o "gadaniu" czy "wierceniu się", ale o takich podstawowych sprawach jak postawa. Zdarza się, że gdy ja odruchowo klękam, inni odruchowo wstają. A jeszcze inni odruchowo siedzą. Bardzo zatraca się wtedy poczucie jedności zgromadzenia eucharystycznego.
I to nie w podczas nabożeństw, w których uczestniczy sie raz na ruski rok - jak liturgia Wielkiego Piątku. Mówię o "zwykłej" modlitwie eucharystycznej, na przykład. Na polskich mszach ludzie zachowują się "po polsku", czyli stoją - przyklęka się tylko na podniesienie. Na szwedzkich - wolna amerykanka. Może to wynikać z pochodzenia wspólnoty eucharystycznej, w Lund towarzystwo jest bardzo wymieszane... Ale czy ci nasi dominikanie (dominikanie!!!) nie mogliby jakoś edukować w tej kwestii? Nie ma żadnej reakcji.

Zdecydowanie najgorszym wymiarem tego niechlujstwa jest jednak brak szacunku dla Najświętszego Sakramentu. Przy komunii nie używa się pater, na przykład, na moich oczach Krew Pańska kapnęła na ziemię :/ W Wielki Czwartek widziałam z kolei jak kapłanowi spadła konsekrowana hostia, jakoś tak niechlujnie główny celebrans podawał ją innemu kapłanowi... Jak dodać komunię na rękę czy brak klękania jakiejś części ludzi przy podniesieniu rodzi sie poważne pytanie czy oni naprawdę wierzą to, co sie dzieje na ołtarzu w czasie Eucharystii...

Może to spuścizna protestantyzmu...?

Bardzo doceniam polską kulturę liturgiczną jak patrzę na tę tutaj... Jak byłam dzieckiem ta w wydaniu "parafialnym" zawsze wydawała mi się zbyt patetyczna, taka nawet trochę niezrozumiała, te sztywne pokłony lektorów, zawsze zsynchronizowane... taki teatr trochę, dla obserwatora z zewnątrz. Ale potem dorosłam do ukochania tego Wielkie Misterium - Nieziemskiej Liturgii, gdzie nie ma zbędnego gestu, gdzie każdy pokłon czy "szmatka" to wyraz największego szacunku i czci dla Sacrum.

Chyba konkretnie tęsknię sa liturgią trydencką. Jakoś tak podskórnie, bo nigdy nie brałam w niej udziału. Ale każdy łaciński śpiew na mszy budzi coś we mnie...


Przpomniało mi się to wszystko w ostatnich dniach, jak czytałam znowu objawienia Katarzyny Anny Emmerich. Modlitwa Jezusa w Ogrójcu to pasmo "kuszeń" (jak mówi Biblia) czy raczej ataków szatana na Jezusa. Bardzo mnie dotknął ten fragment, gdzie Katarzyna opisuje to, gdy szatan usiłuje przekonać Jezusa, ze nie warto umierać za takich ludzi - podsuwając Mu obrazy tych, którzy będą w przyszłości profanować Jego ciało, niegodnie je przyjmować albo wręcz bezcześcić. Posłuchajcie:
Rozpoznałam wśród tych Jego wrogów wszelkiego rodzaju znieważających Go w Najświętszym Sakra­mencie,(...) począwszy od zaniedbania, nieuszanowania, opuszczenia, aż do wyraźnej pogardy, nadużycia i najohydniejszego świętokradztwa; począwszy od zwrócenia się ku bożyszczom światowym, ku pysze i fałszywej wiedzy, aż do błędnych nauk, niewiary, zaciekłego fanatyzmu, nie­nawiści i krwawych prześladowań. W tłumie tym znaleźć można było wszelkiego rodza­ju osoby (...). Ślepych, którzy nie chcieli widzieć prawdy; chro­mych, którzy, widząc ją, nie chcieli przez le­nistwo iść za nią; głuchych, którzy nie chcieli słuchać przestróg Pana i gróźb Jego; niemych, którzy nawet mieczem słowa nie chcieli walczyć za Niego; wreszcie dzieci w towarzystwie światowych, zapominają­cych o Bogu rodziców i nauczycieli, przesy­conych rozkoszami świata, otumanionych czczym mędrkowaniem, ze wstrętem odwra­cających się od rzeczy Boskich, a ginących na zawsze z powodu ich braku. Widok dzieci w tym tłumie największą mi sprawiał przy­krość, bo przecież Jezus dzieci tak kochał. Między nimi najwięcej było źle wychowa­nych i niewłaściwie nauczanych, nieuczci­wych ministrantów służących do Mszy Świę­tej, którzy nie czcili należycie Jezusa w Naj­świętszym Sakramencie. Wina ich spadała w części na nauczycieli i niebacznych paste­rzy świątyń. Wreszcie z przerażeniem ujrza­łam, że do znieważania Jezusa w Najświęt­szym Sakramencie przyczyniało się także wielu kapłanów rozmaitych stopni hierarchii kościelnej, nawet takich, którzy sami mieli się za wierzących i pobożnych. Z wielu tych nieszczęśliwców wspomnę jeden tylko ro­dzaj. Byli to tacy, którzy wierzyli w obecność żywego Boga w Najświętszym Sakramencie, czcili Go i stosownie do tego nauczali lud, lecz z tej obecności Boga na ołtarzu niewiele sobie robili, a mianowicie nie starali się i nie dbali o pałac, tron, namiot, siedzibę i strój królewski tego Króla nieba i ziemi, tj. nie starali się utrzymać w porządku i schludno­ści kościoła, ołtarza, tabernakulum, mon­strancji żywego Boga, a także wszystkich na­czyń, sprzętów, ozdób, strojów, wszystkich w ogóle przyborów i rzeczy kościoła, domu Bożego. (...) Nie było to zaś przyczyną rzeczywistego ubóstwa, tylko ospałości uczuć, gnuśności, niedbalstwa, oddania się marnym rzeczom doczesnym, nieraz także samolubstwa i we­wnętrznej śmierci duchowej; a zaniedbanie takie widziałam nawet w kościołach zamoż­nych i dostatnich. Wielu było takich, którzy zamiłowani w okazałości światowej, pousuwali najwspanialsze i najczcigodniejsze pamiątki dawnych pobożniejszych czasów, a zastąpili je czczym blichtrem. (...)

Przejmujące są te obrazy i walka wewnętrzna Naszego Pana. Mimo to On decyduje się umrzeć...

Wiem, że też mam umrzeć - dla swoich oczekiwań czegokolwiek. Mam pokochać ten kościół tu MIMO to wszystko. Tak jak On go kocha. Emocjonalnie bardzo mi jest trudno, ale to nieważne. Wiem, że są tu ludzie, którzy szczerze i głęboko się modlą w czasie tych mszy świętych, nawet jeśli biora komunię na rękę.

Wszystkim czytelnikom, przyjaciołom i gościom, życzę tej miłości POMIMO w Waszym życiu. Takiej do końca, jak Nasz Zbawiciel ukochał nas, ludzi. Oddając się w nasze ręce i dopuszczając naszą profanację Go, wtedy i teraz. Na końcu tego umierania czeka Życie.


10 komentarzy:

  1. Czcigodna Olu
    Te wszystkie niechlujstwa i uchybienia o których piszesz, to nie żaden wpływ protestantyzmu, lecz po prostu SZWEDZKOŚĆ. Czyli bimbanie sobie na fundamenty KAŻDEJ chrześcijańskiej konfesji.
    Rząd zagroził szlabanem na dotację i synod szwedzkiego kościoła pseudo luterańskiego (tacy z nich luteranie, jak ze mnie hinduista) kilka lat temu zaaprobował "śluby" jednopłciowe. A odrażająca lesbijka udająca biskupa Sztokholmu, nazwała Pismo Święte "zbiorem mitów". A już w sąsiedniej Norwegii ludzie budzą suę ze złego snu, a na czele ruchu przywrócenia chrześcijańskiego ducha Kościołowi Norweskiemu stoi biskup Ingeborga Midtomme. Czyli rzecz nie w tym, że biskupem została kobieta. Ale w tym, że musi to być mądra chrześcijanka, a nie zboczona idiotka.
    A z racji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, życzę Twojej rodzinie, aby Zbawiciel strzegł Was od złego i darzył Was pogodą ducha i radością życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia, Stary Niedźwiedziu! Swoje już złożyłam :)

      Ty mówisz tu o zmianie nauczania kościoła w dziedzinie moralności, ale ja trochę nie o tym. Oficjalnie kościół katolicki w Szwecji nie różni się niczym od tego w Polsce, doktryny i nauczanie nie jest przekręcone (choć niektórzy tradycjonaliści nie zgodziliby się ze mną, ale to inny temat trochę).
      Zgodzę się z tym, że wyżej opisany problem ma korzenie w szwedzkim egalitaryzmie. Po prostu skoro wszyscy jesteśmy równi to kapłan też człowiek. To się naprawdę kłóci z rytem kościoła! Tak, ksiądz też człowiek, ale gdy celebruje mszę świętą staje się Chrystusem. Podobnie gdy spowiada. Czy udziela innego sakramentu.
      Szwedzka mentalność "równościowa" chyba sobie z tym nie radzi po prostu...

      Do tego kościół katolicki tu jest kościołem bardzo nowym. Szykuję osobny wpis (serię wpisów?) o tym, bo to fascynujące - ale i tragiczne. Kościół katolicki jest "legalny" dopiero ponad 100 lat jakoś. A dopiero od lat 50-tych XX wieku katolicy mają naprawdę równe prawa wobec luteranów, wcześniej nie mogli na przykład wykonywać niektórych zawodów, takich jak nauczyciel... Do dziś skłąda się on głółwnie z emigrantów, mających różne formacje za sobą i różne tradycje. Chyba potrzeba jeszcze ze dwóch pokoleń żeby to się w miarę wyrównało.

      Wracając do liturgii. Pocieszające jest to, że - ponoć - 30 lat temu świadomość liturgii była o wiele gorsza, i teraz "poprawiło się znacznie". Jak powiedziała jedna pani emigrantka po jednej z mszy.
      I tego się trzymajmy :)

      Usuń
  2. Rozumiem Twój ból doskonale. Oluś. Dla mnie to też sprawy wielkiej wagi. Jednolitość gestów liturgicznych jest b. potrzebna, bo daje poczucie komunii, w sensie jedności między ludźmi, wspólnego Celu... Co prawda, taka jedność niemożliwa jest dla całego Kościoła, bo nawet w Polsce są różne tradycje, kiedy indziej przyklękają górale, kiedy indziej Pomorzanie, ale, rzeczywiście, każdy proboszcz powinien dążyć do ujednolicenia tych gestów choćby w swoim kościele, żeby nie było sytuacji, że jedna osoba siedzi, podczas gdy inna stoi, czy klęczy (pomijając przypadki osób chorych rzecz jasna)... Czy to wpływ protestantyzmu? Może trochę tak, a może po prostu świat przestaje dbać o sacrum... Jakby inne priorytety. Chyba tylko "dinozaurom", takim jak my, jeszcze zależy...

    Ciekawe, że ja też "odświeżałam" sobie pasyjne przeżycia tej wielkiej mistyczki podczas tegorocznego Wielkiego Postu! Ten fragment również zwrócił moją uwagę. Może dlatego, że niewiele jest w tej książce odniesień do współczesnych spraw, w sensie praktycznych wskazówek...
    Ciekawe jest w niej również to szamotanie się Piłata... Ewidentny przykład człowieka chwiejnego, bez kręgosłupa moralnego... Niby sprawiedliwy, niby wrażliwy (szczerze litował się nad Jezusem), a taką okazał się marionetką rozwrzeszczanego tłumu, mimo że wielokrotnie obiecywał swojej żonie nie skazywać Jezusa... Tak sobie myślę, wielu wśród nas takich Piłatów, co to niby dobrzy, uczciwi ludzie, a gdy przychodzi co do czego, to kolaborują, dbają tylko o własne interesy, ratują swój tyłek za wszelką cenę... Wybacz mi tę dygresję, ale to tak a propos tej niezwykłej lektury. Dała mi dużo do myślenia.

    Dobrych Świąt, Olu, dla całej Twojej Rodziny!

    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Jestem bardzo poruszona tymi objawieniami Emmerich, są fascynujące. Trochę przypomina mi o. Szustaka, który dopisuje do skrótowego i symbolicznego tekstu Biblii drugie znaczenie i pokazuje kontekst. Dla mnie tym samym są objawienia Katarzyny. Nie zmieniają w żaden sposób tekstu Biblii, ale dodają głębię każdej scenie, opisanej przez ewangelistów. Jak potem słyszę to w kościele to zupełnie inaczej słucham!
      Kupiłam sobie teraz księgę (inaczej nie można nazwać tej cegły) z innymi jej objawieniami, przecież ona "widziała" nie tylko sceny z Pasji Jezusa, ale chyba całą historię zbawienia!
      Porwałam się na wydanie po angielsku, wiadomo dlaczego :), więc nie wiem ile LAT mi zejdzie na przeczytanie. Ale zacznę.

      Bożych Łask z okazji Wielkanocy także dla Ciebie!

      (żeby dodawać komentarze z własnego blogowego profilu musisz być zalogowana do bloggera/gmaila jak piszesz komentarz!)

      Usuń
  3. W Niemczech czesto taki sam obraz. Kiedys z tym wojowalam, zmieniac chcialam, ale... to taka walka z wiatrakami. Pojechalam kiedys na wyjazd parafialny z mlodzieza ministrancka obu plci. Spodziewalam sie jakiejs edukacji liturgicznej na styl oazy - przynajmniej odpowiednio celebrowanych mszy swietych. I co przezylam? Wielkie rozczarowanie. W ciagu calego tygodnia msza byla jedna. Albo dwie. Dzieci w caloscia ja przesiedzialy, na co ksiadz wyrazil pozwolenie. Zamiast dwoch czytan bylo czytanie i przypowiastka. Psalmu brak. Repertuar muzyczny.... zenujacy. Wkurzylam sie i od tej pory nigdy juz nie pojechalam, bo szkoda wspierac cos takiego.
    Wychodzi bowiem na to, ze takie traktowanie liturgii na zachodzie uchodzi za normalne.
    Wydaj mi sie, ze to reakcja na spadajace liczby aktywnych katolikow. Ksiaza sie ciesza, ze w ogole ktos do kosciola przychodzi, wiec przestaja sie "czepiac". Wychodzac ludowi na przeciw obcinane sa czesci mszy, nie zwraca sie uwagi na postawy ciala, msza robi sie luzacka, zeby nie zarzucic kosciolowi, ze jest skostnialy i przestarzaly...
    Brakuje mi tu zlotego srodka: wystarczyloby zadbac o liturgie i jednoczesnie unowoczesnic spiewy (jakies schole, grupy muzyczne). Od razu przestaloby byc sztywno, a koscioly by sie zapelnily. A tak.... to tylko to partactwo...
    Musze jednak dodac, ze ogolnie nie jest tragicznie, gdyz nasz organista/kantor jest liturgista i zdolnym dyrygentem. W okolicy zas dziala preznie projektowy chor mlodziezowy oraz chor gospel. Jest wiec nadzieja. Tylko trzeba za ta nadzieja jezdzic - bez auta ani rusz ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Smutne to, co piszesz.
      Myślę jednak, że to jest trochę inny obraz niż w Szwecji, gdzie do 100 lat temu kościół katolicki był nielegalny. Od pewnego czasu - dzięki emigrantom oczywiście - bardzo rośnie i chyba nie ma problemu z "przyciąganiem wiernych". To znaczy nie inne niż powszechnie. Nie musi skracać liturgii, bo ludzie, którzy przychodzą na nią są zaprawieni w bojach. Albo wiara katolicka płynie w ich żyłach z miejsce, gdzie wyrośli, albo są szwedami konwertytami i właśnie dla tej Prawdy przychodzą na mszę świętą.
      Pamiętam obrazek z zeszłorocznej Wigilii Paschalnej. Na polskiej mszy - pełen kościół, zespół, śpiewy, uroczystość. Po naszej mszy zaczęła się po szwedzku. Wychodziłam trochę później z kościoła i widziałam kawałek ich mszy. Jeden kapłan, jeden ministrant, żadnego kadzidła, w kościele może 30 osób. Smutne. Ktoś, kto mimo wszystko przyjdzie na tę liturgię naprawdę wie po co przyszedł...

      Ale poza tym zgoda w jednym - mieszkanie "na zachodzie" to niemal zawsze długa droga do kościoła. Zapomnij o wychodzeniu na mszę 10 minut przed, przecież to trzeba dojechać kilkanaście kilometrów (jak się ma szczęście) i znaleźć miejsce do parkowania...

      Pozdrawiam serdecznie!
      Błogosławionego czasu oktawy :)

      Usuń
  4. Zawsze staję w obronie Komunii "na rękę", bo dla mnie pierwsze Jej przyjęcie w tej formie, wiązało się z ogromnym przeżyciem bliskości i miłości Jezusa - nigdy tego nie zapomnę. Są ludzie, którzy przyjmują Komunię "tradycyjnie", a lekceważą Jezusa - a są tacy, którzy przyjmują "na rękę" z wiarą i miłością.

    Ale rozumiem, co masz na myśli - chodzi po prostu o liturgiczną niewiedzę, o lekceważenie Eucharystii i związanych z Nią postaw i gestów. I to boli.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem!
      Przypomniało mi się też świadectwo Witka Wilka o jego doświadczeniu Jezusa w Eucharystii, jak adorował Go trzymając w dloniach...

      ale myślę, że to są takie wyjątki, które potwierdzają regułę - dotknięcie tego Sacrum wyzwala w Tobie coś niesamowitego, jakby to było powszedniością to niekoniecznie by tak działało

      No a poza tym to jest sprzeczne z postawami opisanymi nawet w mszale - po konsekracji kapłan ma tak trzmać palce, żeby były złączone i żeby żadne drobinki Hostii nie uppadły

      acha, a jeszcze czytałam gdzieś, że w zachodnich kościołach księża nie dają wiernym prawdziwie konsekrowanych hostii dlatego, że zdarzają się profanacje - ludzie je wypluwają potem albo coś... nie pamietam gdzie to czytałam, czy też tylko mi mówiono...

      w Szwecji 99% przyjmuje do ust, zauważyłam

      Usuń
  5. Ja tylko kilka słów na temat liturgii katolickiej w Australii. Tu tradycja jest o tyle lepsza, że katolicyzm przynieśli tu Irlandczycy. Byli za to mocno dyskryminowani, ale wytrwali.
    Nie ma wiec pomyłek podczas mszy, wszyscy równo wstają I klekają.
    Ale komunia głównie "na rekę", W mojej parafii komunia podawana jest w obu postaciach.
    Pozdawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale już na pewno chińczycy mają inaczej na swoich mszach, a POlcy jeszcze inaczej - jeśli sa polskie msze
      ;)

      ciekawe czy to kiedykolwiek się ujednolici, w końcu każda liturgia w łączności z Watykanem i według tego samego mszału, nie?

      dziękuję za głos z drugiej części świata :)

      Pozdrawiam

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...