31 stycznia 2013

Szwedzki stół

Mieszkam od ponad trzech lat w Szwecji a bardzo mało piszę o kuchni szwedzkiej. Może wydawać się dziwne... Ale... to po prostu nic szczególnego! Mój mąż wrecz mówi o tym "mdłe", "bez smaku" ewentualnie "dziwne" (ale jego opinią nie należy się akurat przejmować, on ma podniebienie wyżarte chilli i garam masalą, i tak samo mówi o polskim jedzeniu, a nawet o włoskim!).

Zainspirowana inicjatywą klubu "polki na obczyźnie" postanowiłam podsumować szwedzkie zwyczaje kulinarne.

Ja bym określiła tradycyjne potrawy Szwedów jako bardzo monotonne (nie liczę obcych kuchni, które panoszą się w każdej restauracji). W porównaniu z Polską zdecydowanie mniej warzyw w nim, w zasadzie rządzą ziemniaki, groch, marchewka, cebula, kapusta... i jeszcze raz ziemniaki... (naturalnie, trudno o świeże warzywa śródziemnomorskie na tej szerokości geograficznej...)

W moim przekonaniu szwedzka kuchnia jest też dość niezdrowa. Szwedzi jedzą dużo okropnego chleba (biała miękka gąbka z supermarketu), ale trochę to równoważą jedząc też sporo dużo chlebka chrupkiego (na który ja mówię chlebek Wasa). Mus ziemniaczany (takie puree jeszcze bardziej drobne, robione ponoć z płatków ziemniaków, nie z calych ziemniaków), frytki, potatisgratäng (ziemniaki zapiekane w sosie śmietanowym), z nie-ziemniaczanych dań: smażone pulpety (meatballs) z ciężkim sosem, smażona mortadela (falukorv)... 




(ku mojemu bezbrzeżnemu zaskoczeniu smażona kiełbasa (a\la) mortadela często gości na szwedzkim stole, myślałam, że czasy podstawówkowej stołówki mam dawno za sobą... jakże się myliłam)

Z dobrych rzeczy (które wcale nie sią jakoś super popularne) mamy tu dużo ryb, świeżych, wędzonych, pieczonych.. smacznych! Moja ulubiona to wędzony na ciepło łosoś. Szwedzi jedzą też sporo ciekawego mięsa (steki z łosia czy renifera), o wiele mniej wieprzowiny niż Polacy czy Niemcy, proporcje "gatunków" mięsa w diecie są o wiele zdrowsze.

Może to kwestia zasobności portfeli...?

Z czego słynie Szwecja


Pierwszy raz usłyszałam o Szwecji w kontekście pierniczków, oczywiście, ale także SFERMENTOWANEGO ŚLEDZIA (surstromning). To taka potrawa, która niczym anegdota owija wszystkie spotkania ze Szwedami. W sumie do dziś nie wiem czy jest prawdziwa bo mnie zniechęcili skutecznie :)
Ponoć należy spożywać na zewnątrz bo tak okropnie śmierdzi.
Produkcja przebiega na kilku wysepkach zatoki Botnickiej, najpierw kisi się go w beczkach, przez dwa miesiace, a potem przekłada do zamnkniętych puszek, gdzie fermentuje przez kolejny ROK... aż puszka robi się kulista od gazów...
Doczytałam, że wiele linii lotniczych zakazało transportu tych puszek pod groźbą wybuchu...



No i oczywiście mamy tu słynny SZWEDZKI STÓŁ. Wiele posiłków serwuje sie w ten sposób, duży stół pod oknem i każdy podchodzi z talerzykami i wybiera co chce... nawet na wigilii jest szwedzki stół :)


Szwecja słynie też z KAWY. Ponoć największa ilość wypitych litrów na głowe mieszkańca... jestem w stanie w to uwierzyć, Szwedzi piją kawe jak Anglicy herbatę, 5/6 razy dziennie. Zawsze pełen kubek. Zawsze czarna. Kolega z pracy kiedyś wyliczył, że on średnio pije DZIEWIĘĆ takich kubków...

Szwedzka kawa jest mocna i aromatyczna, i jest tania. Za pół kilo skańskiej Zoegi płacę jakieś 20 PLN.


Styl jedzenia czyli schemat


Tradycyjny szwedzki styl jedzenia jest bardzo pragmatyczny i usystematyzowany, jak wszystko w Szwecji. Je się o określonych porach, zawsze tych samych, albo w zakładowych kantynach, albo w domach. Restauracje to rarytas (patrz poniżej).

W mojej pracy mamy o 9 przerwę śniadaniową. Wszyscy, dosłownie wszyscy (z wyjątkiem mnie) idą wtedy do kuchni i razem jedzą śniadanie... dla wielu to pierwsze śniadanie, przyszli do pracy o 7 czy 8 i czekali do 9... Ja swoje zjadłam przy biurku zaraz po przyjściu do pracy, więc o 9 tylko ide po kawę (zawsze jest wtedy swieża).

Najpóźniej o 12 idzie się na lunch. Często mamy szwedzki stół :) Na lunch je się dużo, to w zasadzie normalny obiad a nie jakaś tam kanapka czy sałatka. Luncz to czas bez pracy (niepłatny!), przeszkadzać komuś w lanczu tematami pracowymi to wielki nietakt, ale - co bardziej bolesne - nikt wtedy palcem nie kiwnie... nieważne jak pilną masz sprawę!

O 15 fika... kawka w kantynie, często jakaś przekąska przy tym. Taka stara świecka szwedzka tradycja. W tym czasie też nikt palcem nie kiwnie ;) to też stara szwedzka tradycja...

Nie wiem jak wygląda w szwedzkim domu kolacja, prawie zawsze jemy ją sami w naszym domu i nie jest to kolacja szwedzka... Ale szwedzi nie należą do ludów południowych, które zasiadają do stołu po 20, obstawiam, że w przyzwoitym szwedzkim domu serwują ją o 18. Jest to ciepły obiad... tak, drugi obiad, dobrze czytacie. W zimnym środowisku trzeba się doładować kaloriami.

Szwedzi mają ten styl tak głęboko zakodowany, że w czasie wolnym też sa niewolnikami schematu. Kolega z pracy mi opowiadał, że od samego początku jego dzieci jadły w ten sposób, posiłek zawsze był o tej samej porze. Pewnie, łatwiej się planuje cokolwiek, zgoda, ale jakie to nudne...... człowiek chciałby pospać do 11 bo był na imprezie, a tu musi wstać na 8 i zrobić sobie śniadanie hihihi

Ciekawostki z Menu


Jak przystało na zorganizowany kraj, w czwartki je się GROCHÓWKĘ i naleśniki. Całą zimę to obowiazkowy schemat. W każdej chyba kantynie zakładowej będą to serwować... Dzisiaj były, oczywiście!

Tradycyjna szwedzka grochówka jest robiona na tymianku, nie majeranku, z dużą ilością szynki. W epoce "inwazji" islamu i wegetarianizmu popyt się zmienił, teraz zawsze można dostać wersję wege....

Kupuje się ją w każdym sklepie, przeważnie w takich foliach (taka żółta kiełbasa o poj. 1 l, leży obok mortadeli vel falukorvu), nawet w wersji militarnej (ekstra dużo szynki):


Naleśniki takie niby jak polskie, ale... jakimś tajemniczym sposobem naleśniki w każdym kraju są ciut inne ... na ile sposobów można je usmażyć??? Te szwedzkie są zupełnie niesłodkie, dodaje się do ciasta tylko sól. A serwuje luzem, suche, wlewając na talerz marmoladę i dodając bitą śmietanę... żadne białe sery, rodzynki, brzoskwinie, nutelle... (to chyba francuskie wymysły)


MOJE SUBIEKTYWNE SZWEDZKIE MENU

ŚNIADANIE: muesli z jogurtem / chlebek Wasa z dżemem + kawa
PRZYSTAWKA (przed lunchem): sałatka z bufetu
LUNCH: grochówka i naleśniki + kawa
OBIAD/KOLACJA: polskie/pakistańskie/tajskie :)
DESER: pierniczki
NAPOJE/ALKOHOLE: GLOGG wieczorem... a w ciągu dnia KAWA

Glogg to jest najlepsza płynna część Szwecji - grzane winko z rodzynkami i migdałami. Pijane głównie w okresie adwentu, często w takich miseczkach (piałkach), ale jak dla mnie całą zimę można...


Co często gotujecie/pieczecie w domu, możecie dodać jakiś przepis..


Ze szwedzkich potraw tylko pierniczki...(daję link bo już kiedyś pisałam i nie chcę się powtarzać)

Kilka słów o restauracjach


Do klasycznych restauracji chadzamy częściej niż chadzałam w Polsce, ale to raczej wynika ze zmiany stylu życia (po calym dniu nikomu nie chce się już gotować...). Ale restauracje to droga impreza. W całej zachodniej Europie tak jest, nie bez powodu tysiące Polaków jeżdżą do pracy w restauracjach (przysłowiowy "zmywak"). Po prostu praca ludzka jest tu wyżej ceniona niż na tzw. wschodzie, za pensję kelnerki czy pomocy w kuchni można normalnie żyć. Polska zalicza się pod tym wzgledem do wschodu, wręcz Azji.

Ale coś za coś. Tutaj, cokolwiek zawiera w sobie prace człowieka, opróżnia nasze kieszenie do granic rozsądku. Zajrzenie przez mechanika pod maskę - kilkaset koron. Powiedzenie "nie ma nic zadarmo" jest rzeczywistością w Szwecji.

Posiłek w restauracji, z przystawką i winem/piwem to minimum 350 SEK dla jednej osoby, czyli ok. 165 PLN (i to bez szaleństwa, zwykłe dania z menu, nie jakieś super steki z Brazylii).

Z tego powodu chadzamy przeważnie do restauracji tajskich (pyszne jedzenie i ceny akceptowalne), indyjskich, włoskich i kebabowych. Tego ostatniego nie nazwałabym restauracją, ale czasem niektórzy z nas jedzą tam pizzę (ohyda)  i wtedy siedzimy przy stoliku i uzywamy plastikowych widelców... prawie jak w restauracji.

Jeśli będziesz w Malmo to z tajskich restauracji mogę polecić Krua Thai, a włoskich - Vespę i Any Time.

27 komentarzy:

  1. Czytając szwedzkie kryminały zawsze zastanawiała mnie ta niezliczona ilość kaw pijanych w ciągu dnia. Obstawiałam, że pija się bezkofeinową ;) Dzięki za wytłumaczenie.
    Pozdrawiam z Wrocławia
    Natka

    OdpowiedzUsuń
  2. Olu, ziemniaki i naleśniki... mogłabym tam żyć, ale za zimno... jak byłam w Szwecji pierwszy raz (mając lat 12) zostałam zaproszona do restauracji w Stockholmie, gdzie ponoć jadają król i królowa i ku zdumieniu wszystkich zamówiłam naleśniki z bitą śmietaną.. podano mi je w srebrnej zastawie i nie zapomnę ich do końca życia hehe:)
    pozdrowienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. grochówka i naleśniki co czwartek kapitlna sprawa, gorzej jak ktoś nie lubi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze jest SZWEDZKI STOL i mozna znalezc na nim cos innego!

      Usuń
  4. Kochana! Szwedzka kuchnia nie jest zla;)) im po prostu starcza sól i pieprz. Do Twojej listy dodalabym śledzie z gozdzikami na słodko, smörgåstårta z krewetkami, zapiekanki na kruchym ciescie. Wedlug mnie kuchnia skandynawska pomimo tego ze tak jak piszesz mdla, jest bardzo smaczna!! Pozdrawiam z okolic Växjö

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, o smörgåstårcie myslalam, ale miesci mi sie to gdzies pomiedzy jedzeniem niedobrego chleba a swiezymi rybami :D nir lubie tego czegos BARDZO...

      ale w sumie powinnam byla napisac, bo to CIEKAWOSTKA. Niby ciasto (tårta!) a jednak nie... paradoks, jak slodki chleb ze slonym maslem

      a co do oceny kuchni... de gustibus non disputandum est, jak mawiali starozytni! ja nie przepadam...

      dzieki za komentarz :)

      Usuń
  5. Ale ta ich kawa to jest taka sypana zalewajka, czy siekiera z ekspresu albo rozpuszczalna? Bo jest różnica między pierwszą a dwiema ostatnimi, dlatego, że te ekspresowe i rozpuszczalne są zazwyczaj naprawdę mocne w stosunku do sypanej zalanej zwykłym wrzątkiem z czajnika i one faktycznie mogą być pite jak herbata bo są bardzo słabe i delikatne w smaku, wręcz wodniste. Dlatego zapytałam o jaką konkretnie kawę chodzi?

    Nie wspomniałaś również o rakach, które mają w Szwecji nawet swój sezon i całe rodziny robią sobie uczty/imprezy rakowe. No i tunnbrod! Tunnbrod jest pyszny! Moim zdaniem lepszy od tortilli i innych wrapow. Szkoda tylko, że ten kupny ma tyle niefajnych dodatków spożywczych, żeby był miękki i gąbczasty. Muszę kiedy znaleźć przepis i zrobić sobie taki eko/domowy. :)

    A i zapomniałaś o nieśmiertelnej borówce brusznicy i serwowanym z niej sosie/dżemie do pulpecików (lingonsylt), który jest przepyszny! My kupujemy tego całe zgrzewki w Ikei i serwujemy z każdym mięsiwem (indykiem, kaczką, kurczakiem). No i o blabarssoppa - popularnej zupie jagodowej o konsystencji krochmalu. Kupiliśmy raz karton litrowy tego specyjału i smakowała jak wodnisty mało słodki kisiel (coś pomiędzy zupą a kisielem).

    I jeszcze Julmust - całkiem poważna konkurencja dla Coli moim zdaniem. :) Nawet nie wiem czy nie lepiej smakuje. I karmelowe batoniki Daim, które są tak popularne, że są dodawane do lodów a nawet tart (np. Almondy). No i skoro już jesteśmy przy słodkościach to należałoby wspomnieć o ciastkach z kremem i masą marcepanową tzw. Prinsess i ptysiach z kremem tzw. Semla. Trzeba też dodać, że w przeciwieństwie do polskich wysokich ciast, w Szwecji dominują niskie tarty - przynajmniej takie mam wrażenie. Nawet ciasta z owocami, typu szarlotki, placki też mają tam niskie (1/2 wysokości polskich).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, teraz wiem jak sie czuje ktos komu wypomnialam o czym zapomnial :)

      tak, zapomnialam o tunnbrod, ale wiekszosc z tego, co napisalas nie figuruje w moim menu, ani nie mialam okazji nigdy jesc...

      O rakach nic nie wiem, poszperam... u nas wpiernicz sie krewetki na potege, ale ja ich nie cierpie... ale powinnam byla napisac (no ale moge sie troche wybronic, ze napisalam o rybach)

      Kawa jest z ekspresu z filtrem, jest mocna (w pracy dochodzi wrecz do zawodow kto zaparzy mocniejsza...), ale nie az tak jak espresso

      Semli nie znosze, wiec zastanawialam sie gdzie mialabym o niej napisac... w ciekawostkach? bo na pewno nie w moim 'subiektywnym szwedzkim menu' :D

      o julmuscie dowiedzialam sie dopiero w grudniu, na wigilii firmowej, jakos nie bylo mi dane sprobowac do teraz...

      ufff... nie da sie napisac o wszystkim, ale rzeczywiscie o kilku rzeczach zapomnialam :)

      Usuń
    2. O no właśnie teraz to Ty mnie uświadomiłaś, że zapomniałam o krewetkach (z sałatą, cytryną i sosem koktajlowym). :)

      Wracając jeszcze do kawy, pisząc ekspres z filtrem masz na myśli taki szklany dzbanek w metalowym wsadem? Jeśli tak, to on działa na takiej samej zasadzie jak sypana kawa zalana wrzątkiem z czajnika i ta kawa chyba nie powinna być mocna ...przynajmniej moja nie była, bo próbowałam raz zaparzania w takim czymś. To się nazywa "kafeteria". Ale jest jeszcze coś takiego ze stali co wygląda jak mini termos i stawia się to na palnik od kuchni i parzy w tym kawę (konkretnie chyba espresso). Tego ostatniego nie próbowałam ale wydaje mi się, że robi bardzo mocne kawy. Dlatego zapytałam o ten Wasz ekspres z filtrem.

      Usuń
    3. Chodzilo mi o klasyczny ekspres przelewowy. Kawa bedzie tak mocna, ile nasypiesz. Moze byc BARDZO mocna.
      nie umiem porownac z kawa 'zaparzana w szklance' ('po turecku'?), mysle ze jej moc tez zalezy od ilosci kawy... moze byc siekiera, a moze byc lura

      Usuń
    4. Aaa to o przelewowy chodziło? Ok. :) Teraz już rozumiem.

      Tak na marginesie, to mnie zawsze wychodzą lury jeśli zaparzam w szklance kawę sypaną. Mocna wychodzi mi jedynie ta rozpuszczalna.

      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    5. Ach! Przypominała mi się jeszcze super pyszna czekolada Marabou! ;)
      A z kupnych ciasteczek korzennych mój nr 1 to Anna's! Czy jest jeszcze jakaś konkurencyjna marka robiąca podobnie dobre pierniczki? Jeśli tak, to chętnie spróbuję. :)

      Jak będziesz przejazdem w Kopenhadze to koniecznie kup mleko czekoladowe Matilde i weź jeszcze dodatkowy litr dla małego. Zakochacie się w nim!!! :D Nazywa się Matilde Kakao Skummet Maelk i jest w brązowo niebieskim kartonie z namalowaną buźką dziewczynki z kucykami. Można je dostać w każdym duńskim sklepie (łącznie z dyskontem Netto) i jest to absolutny hit! Najlepsze mleko czekoladowe w Europie! :) Spróbuj koniecznie. Jest nawet dużo lepsze od Cocio i Arli.

      Usuń
    6. hmmm ja Marabou nazywam wyrobem czekoladopodobnym... w moich żyłach płynie włoska krew pod tym względem ;) czekolada to ma być czekolada, a nie 50% mleka, 30% cukru i 20% kakao...

      Usuń
    7. a Netto mamy po domem, sprawdzę - dzięki za tipsa! często bywam w KOpenhadze, jeśli nie będzie tu to kupię tam... choć jeśli to takie mleko jak Oboy czy marabou to dziękuję... uczę synka pić prawdziwe czarne kakao (1/2 łyżeczki gorzkiego cacao w proszku rozmieszane w odrobinie zimnego mleka + gorące mleko + łyżeczka cukru)

      Usuń
    8. Ono jest chyba tylko w Danii... ale głowy nie daję.

      Usuń
  6. Bardzo, bardzo interesujacy post !!! Ja osobiscie uwazam, ze sztywne godziny posilkow to jest cos cudownego !!! Nie wyobrazam sobie, ze czlonkowie rodziny nie czekaja na siebie nawzajem, zeby razem jesc wszystkie posilki. W moim rodzinnym domu niestety tak nie bylo... I uwazam, ze to wplywa bardzo na relacje w rodzinie, naprawde, sztywne godziny posilkow sa super, no i dla zdrowia tez same kozysci z tego plyna !!! A co do tego niby-termosiku, ktory sie stawia na gazie, to mysle, ze chodzi o tzw. wloska moka napoletana, w niej kawa gotuje sie pod cisnieniem (kawa saczy sie pod wplywem goraca drobnym strumieniem). Pozdrawiam, Marzena !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie o to naczynie chodziło! :) Nigdy go nie obsługiwałam więc nie wiem dokładnie na jakiej zasadzie działa, ale widziałam je w Ikei, Duce i kilku droższych sklepach (plus na kilku blogach).

      Usuń
    2. dziękuję :)

      ja nie napisałam o nie siadaniu całarodziną, tylko o tym, że musi to być o (dajmy na to) 18:00... nie 18:30, nie 18:15

      I też wiem, ze to dobrze dla trawienia, ale jednak w naszym domu jadamy czasem o 18:30 a czasem o 19:30, a zdarza sie i 21 (jeśli lunch był późno i mamy plany na resztę wieczoru). Nie jesteśmy niewolnikami naszych zegarków :)

      Usuń
  7. Inna jej nazwa to "caffetiera". Pozdrawiam z Italii :)) Marzena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moje caffetiery zostały w Polsce albo rozdałam przed emigracją, tu uzywam ekspresu ciśnieniowego Saeco albo przelewowego właśnie (w pracy)

      ale brakuje mi ich czasem...

      Usuń
    2. A jaka jest kawa z tej kafetiery jeśli mogłabym zapytać? Mocna? Taka jak z ekspresu ciśnieniowego? Nigdy nie próbowałam w ten sposób przygotowanej kawy.

      Usuń
    3. taka kawa może być bardzo mocna, wersja o poj ok 200 ml to na 3 espresso według producentów, ja daję kawę tylko do połowy pojemnika, i zalewam właśnie 200 ml
      jak dasz pełny pojemniczek to masz POTRÓJNE ESPRESSO...

      Usuń
    4. caffetiere- uzywamy ich we francuskojezycznych czesciach swiata rowniez
      ja, wrecz codziennie:-)

      Usuń
  8. Aż miło poczytać. Zakochałam się w Szwecji od kiedy pierwszy raz ją odwiedziłam. Po drugim razie stwierdziłam, ze swobodnie mogłabym się tam przeprowadzić, gdyby tylko język był nieco płynniejszy (choć teraz muszę uczyć się holenderskiego, który równie nie należy do łatwych). Niemniej jednak o kuchnie szwedzkiej nie wiedziałam nic, myślę, że dzisiejsze zróżniocwanie kulturalne pozwala nam na duży wybór również w innych kuchniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi! język jest całkiem płynny i śpiewny, tylko dla Polaka nie nauczonego silnej intonacji to dość ciężkie zadanie...

      niederlandzkiemu zdecydowanie bliżej do polskiego jeśli chodzi o melodię języka :D

      Usuń
  9. Kawa z moki(na północy Włoch tak się nazywa to urządzenie do zaparzania) może być naprawdę mega mocna, prawie jak esencja kawowa. Moi "rodzinni" Włosi robią właśnie takiego szatana i rozrzedzają go podgrzanym w rondelku mlekiem.

    Natka

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawy wpis. Ja z kuchni szwedzkiej uwielbiam kanelbullar i kawę. Akurat dzisiaj mieliśmy obiad w szwedzkim stylu :)köttbullar z borówkami i ziemniakami.
    Również dużo nasłuchałam się o legendarnym już surströmming :)

    Pozdrawiam serdecznie z Gdańska!

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...