11 marca 2015

O mariażu tradycji ze współczesnością

Jest taki człowiek w Polsce, a dokładniej w Krakowie, który nazywa się Hubert Kowalski. Wielu z Was o nim pewnie nie słyszało, ja też nie za bardzo do niedawna - trochę jednak wypadłam z obiegu muzycznego... do zeszłych rekolekcji w Warszawie, Na Fali Wielbienia.
Hubert był jednym z prowadzących orkiestrę. W sumie nie dane mi było jakoś osobiście go poznać, ale jestem pod ogromnym wrażeniem jego talentu. Pieśni, które pisze, są przepiękne - współczesna muzyka liturgiczna. Klasyczne a jednak nowe. Kilku z nich nauczyliśmy się na warsztatach.

Hubert prowadzi warsztaty w całej Polsce, kształtując muzyczne gusty polskiej młodzieży (choćby za to - niech będzie błogosławiony!). Chyba idzie mu całkiem nieźle, te pieśni z warsztatów są śpiewane dość powszechnie w różnych scholach. Nawet wikipedia pisze: "Razem z m.in. Pawłem Bębenkiem, aktywnie uczestniczy w działaniach Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny. Prowadzi warsztaty muzyczno-liturgiczne w całej Polsce, by poprawić jakość muzyki liturgicznej w polskich kościołach."

Do tego jest całkiem młody, jakoś w moim wieku, no i jaki przystojny ;)
W kontakcie osobistym bardzo przyjemny, z ogromnym poczuciem humoru i bez żadnego zadęcia. Normalny człowiek.

 zdjęcie ze stron Warsztatów Muzyki Niezwykłej z Krakowa

 zdjęcie z internetu, z innych warsztatów

 zdjęcie z internetu, z innych warsztatów

Jak dla mnie twórczość Huberta (i Pawła Bębenka, ale o nim kiedy indziej) to najbardziej udany mariaż tradycji ze współczesnością. Napisał też oratoria - duże formy, na chóry i orkiestry - których słyszałam tylko fragmenty. Na niezawodnym jutube, oczywiście, z obiegu telewizyjnego wypadłam także...

Tutaj oratorium do słów kardynała Wyszyńskiego. W roli solistów - mój ulubiony twórca Leopold Twardowski :) posłuchajcie... ciarki przechodzą, nieprawdaż...?


Ostatnio nasza schola w Lund porwała się na jedną z jego pieśni. Skromnie.
"Bo Bóg tak ukochał nas" - Gosia ze scholi z Wrocławia rozpisała mi akordy i voila! Cały kościół śpiewał :)


(trochę w innej wersji instrumentalnej, bez smyczków, tylko dwie skromne gitary dające delikatny podkład)

Bo właśnie, śpiewy liturgiczne to - w moim odczuciu - objaw największej boleści dzisiejszego kościoła. Sprowadzane często do prostego (i prostackiego) "Bóg kocha każdego, przecież nie ważne czy gitara, czy organy". Ale to nie o sam śpiew chodzi, ale o zatracenie poczucia sacrum. O niechęć do tego czegoś, co człowieka ciągnie w górę, o próbę ściągnięcia go do plebejskości. Zejść owszem, trzeba, w czasie katechizacji czy ewangelizacji - bo Bóg sam przyszedł do człowieka. Nie wolno o tym zapominać. Ale w liturgii dotykamy go FIZYCZNIE, to szczególny - świety - czas. Podły śpiew czy ubiór to tylko wyraz tego zatracenia szacunku. Jakbyśmy zapomnieli co się naprawdę dzieje podczas Eucharystii!

Nie wiem czy ja sama jestem najlepszym wzorem, sama gram na gitarze podczas mszy świętych (a i moim strojom daleko do tych, które nasze babcie zakładały na niedzielę). Dbam jednak o to, by stanowiła ona jedynie akomaniament (by schola trzymała tonację) i by schola rzeczywiście animowała śpiew, a nie występowała jako zespół estradowy. Byśmy to nie my byli centrum tylko ołtarz, dosłownie i w przenośni.

Nie ma nic złego w zespołach ewangelizacyjnych czy piosenkami rodem od zielonoświątkowców, wiele z nich jest naprawdę pięknych i można się przy nich modlić - ale Liturgia Eucharystii to przedsionek nieba jak dla mnie. A nie zwykła prywatna modlitwa ludu. Tu przychodzi sam Bóg.

Po prostu jest czas na modlitwę spontaniczną i jest czas na Eucharystię. Jedno nie wyklucza drugiego. Oba należy odpowiednio wyeksponować, ale tego się nie robi przez mieszanie pojęć i sprowadzanie wszystkiego do "Bóg jest przecież wszędzie".

Pewnie jeszcze nie raz o tym napiszę, bo to jest temat, który mnie bardzo porusza. Po pierwsze zetknęłam się z wielką ignorancją na tym polu, po drugie jestem osobiście zaangażowana, a po trzecie - na codzień mam do czynienia z osobami, dla których pojęcie Ciała Chrystusa jest kompletnie obce. Znam wielu muzułmanów, ateistów czy luteranów, mieszkanie w Szwecji bardzo wydobywa te kontrasty. Tu nie ma procesji Bożego Ciała ulicami miasta...

...

A tu wspomniane nuty, gdyby ktoś chciał skorzystać. Gorąco polecam!


2 komentarze:

  1. Dzięki, Olu, za ten wpis. Jakoś wcześniej nie odkryłam tego muzyka. Znałam Bębenka, ale nie spotkałam się wcześniej z muzyką Kowalskiego. Też lubię takie klimaty. Fajnie, że mamy takich liturgicznych zapaleńców!

    Rozumiem doskonale Twą troskę o sacrum w Kościele. Ten temat też jest mi niezwykle drogi.
    Spotkanie eucharystyczne odbieram jako coś tak doniosłego, że wymaga od nas maximum dbałości. Liturgia musi być piękna, nie wolno psuć jej pseudo-sztuką. Oczywiście, jak mówią "de gustibus non disputandum" (o gustach się nie dyskutuje). Są jednak pewne standardy, które wszyscy zgodnie przyjmujemy. Nie wszystko wszędzie pasuje.
    Nawet jeśli już ma być ta gitara w Kościele - to niech to będą piękne, mądre pieśni, o pięknym przesłaniu i niech grający dołożą starań, by wykonanie nie było kiczowate. Pan zasługuje na to, co w nas najlepsze!

    Pozdrawiam,
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj, Aneto!
      cieszę się, że spodobała Ci sie twórczość Huberta
      polecam jeszcze jego pieśń o miłości
      https://www.youtube.com/watch?v=frYDuGSC7PY

      jakby co, służę nutami :)

      pozdrawiam!

      Usuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...